Najlepsze!

Najlepsze!

Wiekowy zbiór (Wydawnictwo REBIS 2008 rok) jeszcze starszych historii Philipa K. Dicka. Czy rzeczywiście są to OPOWIADANIA NAJLEPSZE? Na pewno nie ma wśród nich opowiadań słabych. Spojrzenie na codzienność oczami człowieka, który poddaje w wątpliwość realność otaczającego świata i ma zastrzeżenia do swojego własnego istnienia jest mocno inspirujące.

OPOWIADANIA NAJLEPSZE to zbiór nieporównywalnych ze sobą doskonałych krótkich form. Zaczynamy nieco humorystycznie – GDZIE KRYJE SIĘ WUB. Potem nie jest już do śmiechu. Najbardziej oczywisty obraz może okazać się czymś zupełnie innym. Na dodatek niebezpiecznym. Ważne kto patrzy i co widzi – ROOG. Bardzo emocjonalne i wzruszające (nietypowe dla tego autora) CZŁOWIEKIEM JEST. Przygnębiające gęstą atmosferą fizycznego wręcz strachu FOSTER, JUŻ NIE ŻYJESZ. Zaskakujące króciutkie ELEKTRYCZNA MRÓWKA, gdzie z rosnącym napięciem wczuwamy się w los bohatera, żeby w ostatnich zdaniach… zaniemówić. I mały prztyczek w kierunku mediów i polityków GDYBY NIE BYŁO BENNY`EGO CEMOLIEGO.

Czy na co dzień coś jest nas w stanie jeszcze tak zdziwić, że wstrzymujemy oddech?

  • Czas żwawej Pat
  • Człowiek jest…
  • Elektryczna mrówka
  • Foster, już nie żyjesz
  • Gdyby nie było Benny`ego Cemoliego
  • Gdzie kryje się Wub
  • Kolonia
  • Kopia ojca
  • Małe co nieco dla nas, temponautów
  • Mistyfikator
  • Och, być Bloblem!
  • Odmiana druga
  • Roog
  • Śniadanie o brzasku
  • Wezwanie do naprawy
  • Wiara naszych ojców
  • Wypłata
  • Zbędny
  • Zautomatyzowane fabryki

 

Philip K Dick – OPOWIADANIA NAJLEPSZE

56bb029993740

Raport mniejszości

Raport mniejszości

Jak sam mówił/ pisał Philip Dick – jego twórczość odpowiada na dwa pytania.

– Czy można uznać nasz świat za rzeczywisty? A jeśli tak, to w jakim stopniu?

– Czy wszyscy jesteśmy ludźmi?

Większość z 18. opowiadań wydanych przez Amber przede wszystkim można odbierać jako oryginalne i zaskakujące. Jeśli ktoś zetknął się już z twórczością Dicka, wie że to swego rodzaju literacki standard.

W książce jest też dodatek z komentarzami autora, jakie zdarzyło mu się napisać / wygłosić na temat opublikowanych tu opowiadań. Dopiero ta część książki pozwala posmakować, co działo się w głowie autora. Można dojść do przekonania, że to co uznajemy za oryginalność jest po prostu opisem bardzo pogmatwanego ludzkiego wnętrza – nie literackim wymysłem.

To nie jest science fiction

To nie jest science fiction

– Nie czytam science-fiction – odparł Nicholas. Czytam tylko poważnych pisarzy – takich jak Proust, Joyce i Kafka. Jeśli science-fiction będzie miało coś poważnego do powiedzenia, to przeczytam.

Tym razem Dick sam został jednym z bohaterów swojej własnej książki. Występuje pod własnym nazwiskiem, jest pisarzem s-f, przywołuje w treści swoje własne powieści.

Jest trochę jak u Pielewina – tygiel wierzeń i religii, przeżyć mistycznych, ludzkich lęków, cudów i podświadomości. Tylko nie ma ironii. Jest śmiertelnie poważnie.

Ale najbardziej zaskakuje, że im dalej w treść – tym mniej jest to „amerykańska” książka. Zupełnie. Jakby pisał ją ktoś znajomy, odważny mieszkaniec środkowej Europy, doświadczony fizycznymi i duchowymi okupacjami. W dodatku bardzo uduchowiony. Dzielący się smutkiem, swoją wrażliwością. I nadzieją pozwalającą wygrywać w chwili, którą całe otoczenie uzna za przegraną i ostateczny koniec.

Niesamowite

Jestem na tak

Jestem na tak

Historia rozpędza się w całkiem innym świecie i okolicznościach niż ostatecznie rozwija i kończy.

Początek to swoista wizja życia w socjalistycznych Stanach Zjednoczonych przyszłości. Nie ma grozy bijącej z „1984”. Za to PKD równie celnie wytyka, a momentami także prześmiewczo wyostrza absurdy ideologii.

Stała zwierzęca pulsująca masa nie zatrudnionych i niezatrudnialnych. Czekali i mieszali się między sobą, tworząc niestabilny i smutny tłum

Jeden sen dla wszystkich, ale dzięki Bogu, co noc inny

Finał powieści umiejscowił w trudno opisywalnym świecie – planecie (tak nieskrępowaną wyobraźnię miewają dzieci, choć nie wszystkie) – dodatkowo wzbogaconym obecnością reprezentantów różnych inteligentnych ras Wszechświata. Ten misz-masz ostatecznie i tak posłuży autorowi do prostego przesłania o bardzo uniwersalistycznym charakterze. Przy tym pełnego optymizmu, co dla czytelników znających choć trochę jego książki jest miłą niespodzianką .

Nie ma małych spraw, tak jak nie ma małego życia.

Nawet porażka ma swoją wartość. Pokazuje nam ona granicę własnych możliwości. Wytycza nowe pole działania.

Bądź twórczy. Pracuj przeciw przeciwnościom. Spróbuj!

Żeby czytać z przyjemnością historie wymyślane przez Philipa Dicka nie wystarczy być tolerancyjnym. Trzeba być do tego także trochę… dziwnym. Nie zniechęcać, kiedy autor niewiele robi sobie z tradycyjnych, kulturowych i religijnych schematów i bez szacunku zlepia i stwarza z nich nowe kompozycje.

Ja w każdym razie – jestem na TAK.

Być

Być

Dziwna akcja, dziwne zdarzenia, dziwni bohaterowie.

Fabuła – zaskakująca.

Okoliczności świata – ponure.

Przyszłość – niepewna.

 

A mimo to autor może zastopować akcję w dowolnej chwili i przejść do rozważań religijnych i ontologicznych. Wystarczy pretekst, żeby bohaterowie toczyli ze sobą rozmowy o podstawach bytu i istnienia. Kiedy życie toczy się naprawdę, a kiedy nam się tylko zdaje, że żyjemy? Czy mamy szansę sami decydować o swoim losie? I dlaczego nigdy nigdy nie ma ostatecznej pewności… że jest?

Piękny umysł

Piękny umysł

Na ekranie telewizora wspaniałe reklamy pojawiały się i znikały jak żywy ogień. Reklamy są najwyższym gatunkiem sztuki – pracują nad nimi najbardziej utalentowani twórcy”.

Światem rządzi przypadek. Każdy ma szansę na najwyższe stanowisko i dojście do nieograniczonych możliwości. A przynajmniej tak to wygląda na pierwszy rzut oka.

W nerwowej atmosferze codziennej bieganiny ulgę przynosiło mi zanurzanie się w proste zdania Philipa Dicka. Proste w warstwie literackiej, opisowej. Za to idea, pomysł antyutopii. Ech…

Duża przyjemność – odkrywanie toku myśli autora.

Piękny umysł.

Naprawdę piękny umysł.

Tylko UBIK proszę państwa!

Tylko UBIK proszę państwa!

Fantastyka z założenia ma drugie dno. Jeśli nie jakaś wzniosła idea, to refleksja nad człowiekiem lub przynajmniej spojrzenie na niego w krzywym zwierciadle.

Dick nie pisze w taki sposób. W pewnym wieku dla dziecka ta sama dłoń dorosłego może być i pięknym kwiatem i strasznym potworem. Ze stuprocentową realnością. Tu chora (w jakiś sposób) wyobraźnia autora też nie rozróżnia prawdy i fikcji. Te światy po prostu SĄ. Nie ma o czym dyskutować. Autor nie zgłębia psychiki swoich bohaterów. Opisuje po prostu pierwszą warstwę ich emocji i zdarzenia, w których uczestniczą. Nie bawi się w dywagacje. I może waśnie dlatego to co opisuje jest uderzająco rzeczywiste. Nie ma potrzeby mnożenia dramatyzmu. Tu zaskakuje wszystko i wszędzie, bo – jak u dzieci – wyobraźnia nie jest niczym ograniczana. Dlatego nawet nie zasugeruję gdzie rozgrywa się akcja, ani czym jest tytułowy UBIK.

Jest jeszcze jeden ciekawy element. Realia codzienności bohaterów mają w sobie coś depresyjnego (bardzo subiektywna ocena). W tym konkretnym przypadku są to szczegółowo opisywane stroje i „drobiazgi” z codziennego życia.

„Miał na sobie jak zwykle: wełniane poncho, filcowy kapelusz koloru morelowego, narciarskie grube skarpety i płócienne pantofle”.

„Ubrany w eleganckie spodnie z kory brzozowej, przezroczystą kurtkę przepasaną konopnym sznurem i wysoką czapkę maszynisty kolejowego”

„Podszedł energicznym krokiem do drzwi wejściowych apartamentu, przekręcił gałkę i odsunął zasuwy.

– Poproszę 5 centów – powiedziały drzwi, nie otwierając się.”

Prawdomówny kłamca

Prawdomówny kłamca

Zwykle relacje międzyludzkie są trudne. A przynajmniej wymagające. Pomysł na opis toksycznego związku, miałkich charakterów i ludzi słabych emocjonalnie potrzebujących przewodnika do poruszania się w codzienności (nawet jeśli jest on przywódcą czegoś w rodzaju sekty) – to wszystko nie nowość. WYZNANIA ŁGARZA opisują taki świat oczyma osobnika „niedorozwiniętego”. Mimo to wydaje się on być jedynym normalnym w świecie wypełnionym tak paskudnymi (zwykłymi) ludźmi.

To jedyna z niewielu powieści Dicka, których nie zalicza się do tzw. fantastyki naukowej. Dla mnie jednak różnica jest niewielka. Jego powieści to on sam – niepogodzony, rozdarty, widzący i czujący znacznie więcej niż jego otoczenie. Przy tym czujący INACZEJ. Gdy my zachwycamy się surrealizmem jego powieści, on pisząc je zmagał się z agorafobią, schizofrenią, uzależnieniem od amfetaminy, maniami prześladowczymi. Dziś uwielbiany za wyjątkowy styl. Równocześnie za ten styl nazywany grafomanem.

Łgarz. Ale mówiący prawdę.